BP #006 - Paluszek
Bajkowy Podcast - Un pódcast de Wojciech Strózik
Categorías:
Autor: Jacob i Wilhelm GrimmTytuł: PaluszekTłumaczenie: Marceli TarnowskiCzytał: Wojciech StrózikŻył sobie kiedyś biedny chłop. Pewnego wieczoru, kiedy podsycał ogień na kominie, powiedział do żony, która siedziała przy kołowrotku i przędła:— Jaka to szkoda, że nie mamy dzieci! U nas jest tak smutno i cicho, a u innych tak gwarno i wesoło.— Prawda — odparła żona wzdychając — gdybyśmy mieli chociaż jedno, nawet tak maleńkie jak paluszek, byłabym szczęśliwa. Na pewno kochalibyśmy je z całego serca.I stało się, że po kilku miesiącach urodziło się im dziecko, które wyglądało jak wszystkie dzieci, ale było nie większe od palca. Rodzice zaś rzekli:— Stało się tak, jak sobie życzyliśmy, więc kochajmy to nasze maleństwo — i nazwali je PaluszkiemChociaż nie brakło mu jedzenia ani picia, dziecko nie rosło wcale i było ciągle tak małe, jak w chwili urodzenia. Paluszek był jednak mądrym i sprytnym dzieckiem i wszystko, do czego się tylko zabrał, udawało mu się znakomicie.Pewnego dnia chłop wybierał się do lasu po drewno, a wychodząc z chałupy rzekł do siebie:— Dobrze by było, gdyby ktoś później przyjechał z wozem i pomógł mi zabrać drewno do domu.— Ojcze — zawołał Paluszek — ja ci pomogę i przyjadę z wozem, zaufaj mi, zobaczysz, że w samą porę będę w lesie.Chłop roześmiał się i rzekł:— Ależ to niemożliwe. Jesteś taki malutki, że nie możesz powozić koniem.— To nic, ojcze, niech tylko matka zaprzęgnie, a ja usiądę w uchu konia i będę mu mówił, jak ma iść.— No — rzekł ojciec — możemy spróbować.Kiedy nadeszła oznaczona pora, matka zaprzęgła konie do wozu i wsadziła Paluszka do ucha jednego z nich, a malec wołał, jak konie mają iść.— Hejta, wiśta, hola, wio!Szło to bardzo składnie i wóz zajechał prostą drogą do lasu. W chwili, kiedy konie skręcały za róg, a malec zawołał: — Hejta, hejta! — przechodzili właśnie tamtędy dwaj nieznajomi i zdumieli się bardzo.— Cóż to może znaczyć? — rzekł jeden. — Wóz jedzie, słychać głos woźnicy, a jego samego nie widać.— To nieczysta sprawa — odparł drugi — pójdźmy za wozem i zobaczmy, gdzie się zatrzyma.Ale wóz wjechał w głąb lasu, prosto do miejsca, gdzie drwal rąbał drzewo.Kiedy Paluszek ujrzał ojca, zawołał:— Widzisz, ojcze, przyjechałem. Teraz wyjmij mnie tylko z kryjówki.Ojciec ujął konia jedną ręką, drugą zaś wydobył mu z ucha Paluszka, który wesoło skoczył zaraz na trawkę i usiadł na źdźble.Kiedy dwaj nieznajomi to ujrzeli, zdumienie ich nie miało granic. Wówczas jeden z nich rzekł do drugiego.— Ten malec może nam przynieść majątek, jeśli będziemy go pokazywali w wielkim mieście za pieniądze. Kupmy go.Podeszli więc do chłopa i rzekli:— Sprzedajcie nam tego malca, będzie mu u nas dobrze.— Nie — odparł ojciec — to moje najdroższe dziecię, nie oddam go za skarby świata.Ale Paluszek słysząc tę rozmowę wdrapał się po fałdach ubrania ojca, stanął mu na ramieniu i szepnął do ucha:— Sprzedajcie mnie, ojcze, niedługo do ciebie powrócę.Gdy to ojciec usłyszał, zgodził się sprzedać go za dużą sumę pieniędzy.— Gdzie chcesz siedzieć? — zapytali nieznajomi Paluszka.— Posadźcie mnie na kapeluszu — odparł malec — będę sobie mógł spacerować, oglądać okolicę, no, i nie spadnę stamtąd.Nieznajomi spełnili jego życzenie, a gdy Paluszek pożegnał się z ojcem, ruszyli w drogę.Kiedy zapadł zmrok, malec zawołał nagle:— Zdejmijcie mnie na chwilę, muszę koniecznie zejść!— Zostań na górze — odparł ten, na czyjej głowie chłopiec siedział — nie krępuj się, ptaszki też nieraz upiększyły mi tak kapelusz.— Nie — odparł Paluszek — już ja wiem, co wypada. Zdejmijcie mnie...