BP #008 - Biedny młynarczyk i kotek
Bajkowy Podcast - Un pódcast de Wojciech Strózik
Categorías:
Autor: Jacob i Wilhelm GrimmTytuł: Biedny młynarczyk i kotekTłumaczenie: Bolesław LondyńskiCzytał: Wojciech StrózikBył raz młynarz, który nie miał ani żony, ani dzieci, ale za to trzech uczniów.Gdy ci ostatni przebyli u niego po lat kilka, rzekł do nich:Koń— Jestem stary i pójdę sobie za piec; wy idźcie w świat, a który z was przyprowadzi do domu najlepszego konia, temu oddam młyn, a on za to będzie mnie żywił do samej śmierci.Trzeci z tych uczniów był najmłodszy, a dwaj starsi mieli go za głupca i twierdzili, że się do młyna nie nadaje; on też go nie chciał później!Wyszli tedy wszyscy trzej razem, a gdy się znaleźli już za wsią, dwaj starsi mówią do głupiego Bartka:— Ty możesz tu zostać, bo póki życia żadnej szkapy nie zdobędziesz.Jednakże Bartek poszedł z nimi, a gdy noc zapadła, wleźli do jakiejś groty[3] i ułożyli się do snu.Dwaj starsi wyczekiwali, dopóki Bartek nie zaśnie, po czym wstali i wyszli, zostawiając go samego, pewni, że dobrze robią.A jednak źle im się przytrafiło.Gdy słońce zaszło i Bartek się obudził, rozejrzał się w koło i zawołał:— Boże, gdzie jestem!Po czym wstał na czworakach, wyszedł z groty do lasu i myśli sobie:„Jestem teraz zupełnie sam, opuszczony i jakże mogę dojść do posiadania szkapy?”I gdy idzie dalej zamyślony, spotyka małego pstrego kotka, który odezwał się doń łaskawie:— A dokąd to idziesz, Bartku?— Ach, czy nie możesz mi pomóc?— Wiem, czego pragniesz — odparł kotek. — Chcesz mieć ładnego konia, pójdź ze mną, a jeżeli przez siedem lat będziesz mi służył wiernie, to dam ci konia, tak pięknego, jakiegoś jeszcze w życiu nie widział.„A to jakiś osobliwy kot — pomyślał Bartek — co mi to szkodzi spróbować, czy on prawdę mówi?Kotek zaprowadził Bartka do swego pałacyku, gdzie mu posługiwały same koty, skacząc po schodach tam i z powrotem.Koty te spełniały swą czynność bardzo zręcznie i wesoło. Wieczorem, gdy siadano do stołu, dwóch z nich musiało przygrywać; jeden grał na basie, a drugi na trąbce, a dmuchał tak, że o mało mu faworyty nie poodpadały.Po zjedzeniu posiłku stół uprzątnięto, a kot rzecze:— No, Bartku, pójdź tańczyć ze mną!— A daj mi spokój! — odrzekł Bartek. — Ja z takim kocurem nie tańczę, tegom jeszcze nigdy nie robił.— No to zaprowadźcie go do łóżka — rzekł kot do służby.I oto jeden oświecił mu sypialnię, drugi kot ściągnął mu buty, inny skarpetki i w końcu jeden zgasił światło.Na drugi dzień z rana zjawili się znowu i pomagali mu przy wstawaniu z łóżka; jeden wciągnął mu skarpetki, drugi wiązał trzewiki, inny przyniósł buty, jeszcze inny umył go, a inny obtarł mu twarz ogonkiem.— To dosyć przyjemnie… — rzekł Bartek.Ale i on musiał służyć kotom i rąbać im drzewo codziennie; dano mu do tego srebrną siekierę, a także srebrną piłę, a za to pień był miedziany. No i rąbał drzewo na drobniutkie kawałki, siedział sobie w domu, miał dobre jedzenie i picie, nie widział jednak nikogo, jak tylko kota i jego służbę.Pewnego razu kotek rzecze doń:— Idź no na łąkę, skoś mi ją i susz trawę.Co rzekłszy, dał mu srebrną kosę i złotą osełkę, ale kazał mu je odnieść z powrotem.Poszedł Bartek i robi to, co mu polecono. Po skończeniu roboty odniósł kosę, osełkę i siano — i pyta, czy kot nie dałby mu już jego wynagrodzenia.— Nie — odparł kotek — musisz mi jeszcze zrobić coś nie coś. — Masz oto budulec srebrny, siekierę ciesielską, okierkę i w ogóle co potrzeba, wszystko ze srebra. Musisz mi z tego wybudować mały domek.Bartek postawił żądany domek i oświadczył, że wszystko już zrobił, a dotąd jeszcze nie ma konia.Siedem lat zleciało mu prędzej, jak niecałe pół roku.