#033 Kanon jako źródło buntu i podejrzana kultura wellness

Morze możliwości - Un pódcast de Katarzyna Tubylewicz - Miercoles

Categorías:

Szwedzki kanon kultury – projekt nacjonalistyczny, czy uniwersalistyczny? Zmieni wszystko, czy zostanie w ciągu kilku tygodni zapomniany? Dlaczego poza książkami i innymi dziełami kultury są w nim także prawa i wynalazki oraz szwedzka zasada jawności? Dlaczego jego powstaniu sprzeciwiała się sama Akademia Szwedzka?! I czy to nie dziwne, że pracowano nad nim przez trzy lata, kosztował 8 milionów koron, a w formie papierowej wydano kanonu 5000 sztuk (w kraju liczącym sobie 10 milionów ludzi to jednak mało). Jak doszło do tego, że w projekcie wspieranym mocno przez nacjonalistycznych i konserwatywnych Szwedzkich Demokratów jest dużo dzieł kobiet, a wśród najważniejszych szwedzkich wynalazków wylicza się urlop ojcowski? Czy to dlatego, że na czele komisji stał profesor Lars Trägårdh, który w młodości wypalił mnóstwo trawy, jest liberalnym wolnomyślicielem, wykładał przez lata na amerykańskich uniwersytetach i mówi się o nim, że próba narzucenia mu jakiegoś sposobu myślenia to jak tresowania kota?Dlaczego kanon kultury jednocześnie mi się podoba i mnie nudzi? Czy mój zachwyt budzi tylko obecność w kanonie dzieł malarki Hilmy af Klint (o której wystawie w Polsce marzę)? I  czy sceptycyzm, który automatycznie czuję, ma związek z nadmiarem  lektur obowiązkowych w Polsce? A może nawet nie nadmiarem lektur tylko z narzucaniem ich interpretacji („Słowacki wielkim poetą był”) i polskimi hierarchiami.Z drugiej strony mam też problem z tym, że szwedzka polityczka, zwolenniczka kanonu, nie zna książek Selmy Lagerlöf a szwedzka minister kultury jest przekonana, że reżyser Ruben Östlund to pisarz. Fakt jest faktem, wielu Szwedom brak dziś erudycji i ogólnej wiedzy humanistycznej.Gdzie jest jakiś złoty środek w tym wszystkim? A może kanony kultury istnieją po to, by się przeciw nim buntować? Czy, jak twierdzi Lars Trägårdh: to okna, które mają nam wskazać kierunek dalszych poszukiwań.  A poza tym: czego w kultuirze wellness obawia się autorka „Ewengelii wellnessu” Rina Raphael? Czy kiedy opisuje to zjawisko zdarza jej się coś uprościć? A może to jest książka o komercyjnej stronie koncepcji wellness i o tym, że kapitalizm monetyzuje i upraszcza wszystko? Co jest jeszcze w tej książce ważnego? Dodam, że rozmawialiśmy o niej na pierwszym spotkaniu Klubu Książki Morza możliwości i była to fascynująca dyskusja. Takich spotkań i rozmów będzie duuużo więcej, a jeśli chcesz móc brać w nich udział, zostań patronem podcastu!🌟 Podcast Morze możliwości możesz wesprzeć na Patronite: (podcast będzie istniał tylko dzięki Słuchaczom) ----------🎬 Montaż podcastu: Alicja Siarkiewicz